Najnowsze komentarze
komandos2011 do: Wpadłem w nałóg, pomocy!
trochę. tak samo ciagle forum tez ...
No to niech czyta :-) Zapraszam :-)
Marcin z Łodzi do: Wpadłem w nałóg, pomocy!
Moja żona powinna to przeczytać, t...
tamarixis do: Przebłysk świadomości
Z motocyklami jest tak, że najpier...
Bardzo lubię takie teksty dookolne...
Więcej komentarzy
Moje linki
<brak wpisów>

11.07.2012 20:58

Przebłysk świadomości

Opowieść o tym jak to się stało, że jednak się wybudziłem i uwolniłem z głębokiej studni czasu „błędów i wypaczeń”.

Jak wspominałem w poprzednim wpisie (Szczęście) jeździłem już tylko samochodem całkowicie zapominając o świecie jednośladów – wszelkich jednośladów. No dobra, może i "Malucha" ciężko było nazywać PRAWDZIWYM samochodem ale jednak takowym był.

Z całą dobrocią i wszelkimi niedogodnościami - jakie to "Maluchy" miały w zwyczaju.

Czas mijał aż wreszcie, pewnego dnia, naszła mnie myśl, którą idealnie oddaje Adaś Miałczyński w filmie "Nic śmiesznego": "Jak sobie pomyślę, że najlepsze lata mojego życia upłynęły mi w tym podskakującym, grzechoczącym, karłowatym PIERDZIELU…" - myśl, że trzeba zmienić wozidełko na coś co można by nazwać samochodem z prawdziwego zdarzenia :-)

W taki oto sposób, w przypływie szaleństwa i nadmiaru kasy (tak, tak, mimo wszystko praca, która wtedy miałem nie była zła i trochę kasy się odłożyło a resztę wzięło na raty) zanabyłem drogą kupna z salonu nóweczkę – niebieskiego Peugeota 106 (a bo mi się kurde bardzo podobał :-D ).

Ale się nim cieszyłem – jak małe dziecko – coś w tym jest, że faceci są jak dzieci tylko mają droższe i większe zabawki ;-)

Pierwszy powrotny przebłysk motoświadomości nastąpił parę dni po odbiorze z salonu jak leciałem moją śliczną niebieską furką świeżynką nówką salonówką po Wisłostradzie (taka "prawie" droga szybkiego ruchu wzdłuż Wisły w Wawce) gdzie na wysokości Cytadeli tuż przed światłami wyprzedził mnie motocyklista, pojawiając się znikąd, zaczepił o zderzak, zatrzymał przede mną na czerwonym i zaczął coś wymachiwać (i kląć zapewne).

Zrobiło mi się gorąco bo myślałem, że to ja go stuknąłem i że będą jakieś nieprzyjemności i gigantyczne straty na uszkodzeniu motocyklisty kończąc.

Ale gdy światło się zmieniło on poleciał jak pocisk do przodu olewając mnie koncertowo a ja szybko zjechałem na bok oszacować uszkodzenia (i nieco ochłonąć).

Skończyło się na lekkim otarciu zderzaka (nowy samochód został „ochrzczony”) i strachu ale w umyśle zapaliła się lampka – prawdziwe motocykle jeżdżą po ulicach – tych samych co samochody – i potrafią szybciej od nich –  trzeba zacząć na nie też uważać.

No bo motocykle wtedy kojarzyły mi się wyłącznie ze sprzętami pokroju WSK’i, które samochodem raczej się wyprzedzało – jak motorowery, rowery i pieszych :-)

I przypomniało mi się jak to „nigdy” już miałem nie jeździć motocyklem z powodu wady wzroku - "lampka" szybko ponownie zgasła.

Mijały kolejne lata, czasem coś motocyklopodobnego minąłem na drodze a czasem (raczej z rzadka) coś motocyklowego minęło mnie ale nie widziałem w tych pojazdach "motocykla" – "widzenie" jako świadome postrzeganie łączące się z tęsknotą, nadzieją, radością i smutkiem jednocześnie :-)

Życie się zmieniało, czas upływał, człowiek doświadczał, mądrzał, rozwijał się, uczył.

Przyszedł wreszcie taki moment kiedy życie zmieniło swoja barwę na radosną i generującą szczęście – poznałem wtedy dużo nowych rzeczy i uczyłem się siebie oraz jak "działają" ludzie. Przestałem się wtedy bać "nowego" a rzeczy, które miały się nigdy nie zdarzyć zaczęły się po prostu dziać :-)

Zacząłem tworzyć rzeczywistość wokół siebie a nie tylko biernie płynąć z prądem.

O szczegółach pisać nie będę tylko przejdę od razu do momentu kiedy kupiłem rower i przypomniałem sobie jak to jest nim jeździć a właściwie jak to jest śmigać jednośladem.

Więc… co by skrócić… kupiłem i już :-) Jako konsekwencja zwiększonej aktywności ruchowej będącej znowuż konsekwencją zmian w moim życiu jakie zachodziły w tempie iście autostradowym (mam na myśli jazdę po nich a nie tempo ich budowy).

Rower przypomniał mi o tym czym jest jazda na dwóch kołach, te z kolei rozbudziły pomysł kupna skutera 50 cm3 - bo mogłem nim jeździć bez prawka kat. A.

Pomysł małego skutera szybko ewoluował z do maxi skutera a ten po uzyskaniu kat. A zamienił się w chęć ujeżdżania normalnego motocykla co stało się faktem :-)

 

I tak oto minęło 20 lat od momentu kiedy zrezygnowany porzuciłem marzenia o motocyklowaniu do momentu gdy zrobiłem prawko kat. A, zasiadłem za sterami własnego motocykla – prawdziwego – takiego który „porusza duszę” i uległem totalnemu zamotofiurdzeniu.

I nic w tym dziwnego bo przecież "Four wheels move the body. Two wheels move the soul."

Jestem motocyklistą.

Kocham to.

Jazda daje mi prawdziwą radość.

Spełniają się moje marzenia.

Warto marzyć i nigdy, przenigdy nie rezygnować – nawet jeśli nam się wydaje, że się nigdy nie spełni :-)

Dziękuję… za wszystko...

 

P.S. O samym zdobywaniu uprawnień na ujeżdżanie motocykli pisałem w cyklu moich wynurzeń zatytułowanych „Miłość czy nienawiść” (Sesje: 1. Otwarcie, 2. Pot i łzy, 3. Dylematy, 4. Amok, 5. Pierwsza krew, 6. Powrót) (chętnych ostrzegam – dużo czytania) a o tym jak to się stało, że niemożliwe stało się możliwe pisałem we wpisie "Skąd się tutaj wziąłem - odc. 2 i... ostatni".

 

Tak oto niniejszym wpisem zakończyłem historyczne i rozwlekłe smęcenie o dochodzeniu do "PRAWDY" ;-)

Kolejne wpisy będą już tylko o teraźniejszości, przyszłości, przemyśleniach, rozterkach, radościach i wszystkim co powoduje, że JESTEM :-)

Trzymajcie się drogi – ona Was prowadzi…

Komentarze : 4
2012-07-24 13:59:22 tamarixis

Z motocyklami jest tak, że najpierw się z nich wyrasta, potem, po latach się do nich dojrzewa.

Więc Twoje "historyczne i rozwlekłe smęcenie o dochodzeniu do "PRAWDY" ;-) ", jak sam to ująłeś, jest zgoła dla wielu osób czymś najzupełniej normalnym.

Pozdrawiam i szerokości!

2012-07-12 16:29:16 sniadanie

Bardzo lubię takie teksty dookolne. Koterskiego też uwielbiam, choć "Baby są jakieś inne" po obejrzeniu trailera, ominąłem.

2012-07-12 10:39:50 morham

Mam nadzieję, że nie zdążę ze starości oślepnąć i ogłuchnąć zanim kolejne się pojawią :D

Ja rozumie ilość nie równa się jakość ale jeden wpis na rok to jednak z deka mało ;)

I znów mogę zakrzyknąć: "Toto żyje !!!"

2012-07-11 23:16:39 Mikkagie

"I rozjarzam się na mgnienie w uśmiechu z tych co to trzeba mieć ten polor we krwi żeby zmieścić bez pośpiechu pozdrowienie, mimo energicznego pośpiechu przecież". Cytując tegoż klasyka, pozdrawiam. Przyjemny wpis. Taki z peerelowskim klimatem ;)

  • Dodaj komentarz