• » RiderBlog
  • » beebas
  • » Skąd się tutaj wziąłem - odc. 2 i... ostatni
Najnowsze komentarze
komandos2011 do: Wpadłem w nałóg, pomocy!
trochę. tak samo ciagle forum tez ...
No to niech czyta :-) Zapraszam :-)
Marcin z Łodzi do: Wpadłem w nałóg, pomocy!
Moja żona powinna to przeczytać, t...
tamarixis do: Przebłysk świadomości
Z motocyklami jest tak, że najpier...
Bardzo lubię takie teksty dookolne...
Więcej komentarzy
Moje linki
<brak wpisów>

19.08.2009 16:23

Skąd się tutaj wziąłem - odc. 2 i... ostatni

Miało być w odcinkach, długo i mało ciekawie a będzie jednorazowo, też długo i... też nudno. Jeśli macie poniżej 30-tki a adrenalina to Wasza miłość - nie czytajcie - nie warto...

Ten wpis jest dla mnie - właściwie tylko dla mnie - nie trzeba go czytać ani komentować - nie po to jest.
Powstaje dokładnie w tym samym celu o którym pisał "kryzys" w sekcji "o mnie" na swoim blogu - cytat: "Piszę go głównie po to żebym za parę lat mógł przypomnieć sobie jak przebiegał proces nauki - przez co może daruję sobie późniejsze opowieści z cyklu 'nie no prościzna wsiadłem i jeździłem'".
Tak - ten wpis i wszystkie następne po to są - może kiedyś ktoś przeczyta i się zamyśli, a może powie "ale pierdoły" i z obrzydzeniem nie doczyta do końca.
Trudno.
Nie dogodzi się wszystkim - trzeba być w zgodzie z samym sobą - choćby to było najnudniejsze pod słońcem - nie każdy jest fajny ('kul', 'dżezi', 'grówi' czy jakie tam teraz modne słowko jest na topie) - i dobrze :-)

Żądni wypasu, zajefajności, ekstremalnych doznań heroiniści - według tego co Janusz "Prałat" Ogórek napisał ostatnio w swoim felietonie na motogen.pl - cytat: "(...) jesteśmy pokoleniem 'heroinistów'. Nie w tym znaczeniu, że wszyscy biorą, ale szukamy coraz mocniejszych wrażeń. Dobre jest to, co mnie kręci i bawi. Jeśli tak nie jest – zabawka wędruje do kosza. W życiu jednak nie chodzi tylko o to, by coś ciągle czuć. Nieraz trzeba pozostać wiernym czemuś mimo wszystko, by pozostać sobą, a nie być marionetką świata, która w pogoni za czuciem sama już nie wie, kim tak naprawdę jest."
- niniejszy wpis NIE JEST dla Was!
Szkoda Waszego czasu na czytanie :-)
Dla Was jest stunt, ciasne i szybkie winkle, zamykanie opon, sprawdzanie "ile fabryka dała", streetfight, ekstremalny freeride, basejump, free fall, slalom rowerem bez hamulców pomiędzy podporami wyciągu krzesełkowego, czarne trasy narciarskie pokonywane na krawędziach oraz inne, mniej lub bardziej legalne formy spędzania wolnego czasu, wydawania kasy i dopały adrenaliny :-)
Mój blog taki do tej pory nie był i jak siebie znam to nigdy nie będzie więc...

Kontynując...

Wracając do tematu z poprzedniego odcinka, jak pojawił się samochód to beszczelnie i z premedytacją zdradzilem dwa kółka. Rower się rozsypał ze starości i zaniedbania a motorower poszedł do innego użytkownika, który z niego korzystał aż miło - i dobrze bo szkoda by było żeby moja ukochana maszynka motorowerzynka skończyła tak jak rower :-)
W końcu motorower darzyłem większym uczuciem niż bicycla więc chciałem żeby trafił w dobre ręce :-)

Minęło parę lat za kierownicą czterokółki włącznie ze zmianą maluszka na coś nieco większego i bardziej komfortowego. Jednak stary sentyment nie zaginął.
Z licznych rodzinnych opowieści i drążenia w zakurzonych zakamarkach domu rodzinnego stryjka oraz w jego pamięci wyszło na jaw, że gdzieś powinny być elementy dwóch WFM-ek które w czasach swojej młodości stryjo zaposiadał. Podobno nawet krążyła opowieść, że na WFM-kę poderwał swoją żonę ale nigdy oficjalnie się do tego ani jedno ani drugie przyznać nie chciało :-)
Co by nie mówić podkręciłem więc trochę kuzyna (bo u niego też myśl o dwóch kółkach z motorkiem powodowała szybsze bicie serca) no i przegrzebaliśmy całe objeście oraz wszelkie zakamarki wydłubując wszystko co przypominało choć odrobinę fragment czegoś co prawdopodobnie było kiedyś motocyklem zwanym WueFeM'ką :-)

Żeby się już bardziej nie rozpisywać to powiem, że w końcu z tego chaosu części udało nam się złożyć coś co wyglądem zaczęło przypominać motocykl :-)
A nie było łatwo bo czasy były takie, że zdobycie brakujących elementów stanowiło dodatkowe wyzwanie.
Mimo problemów ze zdobyciem niezbędnych części, dzięki mojemu doświadczeniu w rozbieraniu i składaniu silnika w motorowerzynce oraz niezłomnej cierpliwości i wytrwałości kuzyna udało nam się złożyć do przysłowiowej qpy poza częścią nośno-jezdną także i silnik.
Trochę to trwało zanim zechciał się uruchomić ale w końcu operacja zakończyla się sukcesem - pacjent ożył.
No i zaczęła się jazda po okolicznych polnych drogach, dróżkach i bezdróżkach.
Niestety nie było do tej WFM'ki żadnych papierów a nasza praca włożona w ogarnianie chaosu miała na celu wyłącznie doprowadzenie do takiego stanu aby złożyć jedną sztukę, uruchomić, móc się poruszać za pomocą silnika oraz zatrzymywać w miarę bezpiecznie używając hamulca - więc nigdy nie było pomysłu rejestracji tego cosia :-)

Jeździła tak chyba ze dwa sezony aż w końcu się nieco posypała i przestała. Znowu staneła gdzieś w kącie pokrywając się kurzem z biegiem kolejnych lat. Ja nie miałem do niej serca bo sam jeździłem już następną nieco większą i nieco wygodniejszą od poprzedniej czterokółką. A i kuzyn stracił nieco zapał bo dorósł i zajął się poważniejszymi sprawami niż dłubanie w starym motocyklu :-)

Ostanio mi jednak chodzi po głowie pomysł, że może warto było by odrestaurować nieco staruszkę?

Ciąg dalszy wynurzeń.

I mijały tak kolejne lata bez żadnych przygód z motocyklem. Nawet ich nie zauważałem kiedy śmigały obok mnie na drodze lub stały gdzieś na parkingu. Znaczy wiedziałem, że są i że poruszają się po tych samych drogach co czterokółki ale nie zwracałem na nie większej uwagi (co z oczu to z serca).
Jakoś tak się rozeszło po kościach to moje zamiłowanie do motocykli aż do pewnego dnia kiedy dowiedziałem się, że mój znajomy zanabył drogą kupna motocykl i nawet nim legalnie jeździ.
I to był dla mnie szok!
Bo on też ma pewne problemy ze wzrokiem i nosi oulary a skoro jeździ to jak go znam ma na pewno legalnie kat. A a jeśli jemu dali to dlaczego do jasnej ciasnej mieli by nie chcieć dać i mi?
Że tak wrocę do wspomnianego tematu dlaczemu nie robiłem kat. A wtedy kiedy robilem kat. B te 20 lat temu.
W tamtym momencie to nawet i bardzo chcialem, bo przeca to był czas kiedy w najlepsze szalałem na motorowerze a że niewiele trzeba było robić żeby zdać (tylko same manewry na placu) i mając motorower mogłem sobie ćwiczyć niektóre wygibasy samemu, to myślalem, że będzie to mały (pan) pikuś.
Niestety - lekarze tak się ze mną cackali, że wykluczyli całkowicie i nieodwracalnie możliwość kiedykolwiek poruszania się motocyklem bo nie miałem widzenia obuocznego - cokolwiek to wtedy znaczyło.
Nie bardzo rozumiałem co ma piernik do wiatraka skoro na samochód mogłem nie mieć widzenia obuocznego a na motocyklu musiałem mieć. Droga ta sama, przepisy właściwie też i czym się różni "nieumiejętność oceny odległości" w samochodzie od tej samej nieumiejętności będąc na motocyklu, motorowerze czy rowerze?
Nie kumałem tego wtedy, nie kumam zresztą i do dzisiaj - jeżdżę z tym "brakiem" po ulicach już od 20 lat i jakoś nie wydaje mi się, żeby to przeszkadzało a i spotkań z przeszkodami przez ten czas miałem może ze dwa (bez większych strat). No ale skoro lekarze tak mi powiedzieli to przyjąłem to jako aksjomat i tak żyłem z tym brzemieniem braku szansy na legalne poruszanie się motocyklem po świecie aż do niedawna - do owego szokującego mnie zdarzenia, że skoro mój kolega mając problemy ze wzrokiem może to znaczy, że jest jakaś szansa i dla mnie.
A propos lekarzy - nie po raz pierwszy zrobili mi taki numer. Znaczy właściwie to sam go sobie zrobiłem bo ślepo uwierzyłem w to co mi powiedzieli zamiast zbadać możliwości i szanse co mógłbym zrobić aby jednak się dało mimo iż twierdzą, że się nie da.
Może poniższe będzie trochę nie na temat ale w pewnym sensie przyczyniło się to do tego, że dzisiaj mam bezterminowe prawo jazdy na obie kat. A i B i zapewne za niedługo zacznę poruszać się też i motocyklem na poważnie :-)
Odwieczne marzenie człowieka o lataniu - ja też tak chciałem ale oczywiście z moim wzrokiem to wogóle nie ma mowy i zakaz całkowity i never forever - lekarze tak stwierdzili - a ja znowu uwierzyłem i odpuściłem :-)
O ja głupi! Też niedawno okazało się, że jednak istnieje urządzenie do latania na które wystarczy mieć taki stan zdrowia jaki wymagany jest do posiadania kat. B i można jednak latać - samemu - sterując, kierując, decydując :-)
I latałem :-D To jest inny świat zupełnie całkowicie i nieodwracalnie i nie da się tego opisać tak po prostu - przynajmniej nie tu i nie teraz bo ja przecież miałem o motocyklach pisać więc wracam do tematu :-)
Skoro miałem nigdy nie latać a latałem, skoro miałem nigdy nie prowadzić motocykla a mój kolega prowadził to znaczy, że mam gdzieś iż czegoś nie da skoro się da i nie wierzę już w żadne never ever forever - to, że dzisiaj mam kat. A jest kolejnym dowodem dla mnie, że się da - trzeba tylko chcieć :-)
Dobra. Wracam do motocykli.
Tak się jeszcze nieco wahałem i nie byłem zbyt mocno zdecydowany czy robić kolejne podejście pod prawko na motocykl czy też nie ale przydarzyła się ekstraordynaryjna okazja. Kończyła mi się terminowa kat. B (terminowa oczywiście z powodu wady wzroku) wiec żeby nie wymieniać dokumentu po kilka razy (bo koszty itd.) powiedziałem sobie - dobra - spróbuję kolejnego podejścia - może jednak tym razem się uda. W końcu od wielu lat ze wzrokiem nic się złego nie dzieje a może nawet nieco się polepszył (dziwne, nie?) więc walę do lekarzy robić wszystkie niezbędne badania.
No i co? Kolejny szok! Nie dość, że dostałem zgodę na kat. A to jeszcze bezterminowo i przy okazji też i bezterminowo kat. B :-)
Przymus jazdy w okularach pozostał ale dodatkowo zadbałem o możliwość korzystania z soczewek kontaktowych więc jakieś tam ograniczenia są ale nie przeszkadzają one w możliwości legalnego poruszania się dwu- i czterokółkami :-)
Jakoś tak dziwnie to wszystko wyszło ale może po prostu musiałem dorosnąć do tego motocykla albo co ;-)
No niby nie mam 100% widzenia obuocznego ale okazuje się, że mam je na tyle dobre żebym jednak mógł prowadzić motocykl! Ha! Ale się ucieszyłem!
Trzeba było teraz tylko szybko kursik odbębnić, zdać egzamin i ujeżdżać potwory.
Rzeczywistość jednak szybko zweryfikowała moje zamotofiurdzenie :-(

Końcówka.

Nauka jazdy motocyklem niestety nie szła mi tak sprawnie jak sobie to początkowo zaplanowałem i wymyśliłem.
Było ciężko, czasem bardzo ciężko. Był pot i krew i łzy. Były chwile zwątpienia, agresji, załamania, rezygnacji.
Ale była też i ciężka praca nad sobą, nad umiejętnościami, nad wiarą we własne możliwości, nad motywacją, wsparciem. Były chwile radości, uniesienia, zakręcenia, zdziwienia ale też i strachu, obaw, chorej wyobraźni.
Było mocno i bogato i ekstra i wogóle niesamowicie, prawie magicznie, coś się gdzieś przełamywało i rodziło, jednocześnie w bólu i radości - dziwny stan :-)
To wszystko minęło, jest już za mną i... wreszcie w końcu mam kat. A! Zdałem!
Nowe bezterminowe prawko z wpisanymi obiema kategoriami! Czarno na białym (a raczej na różowym) napisane, że mogę prowadzić motocykle - wszystkie! Jestem już prawie motocyklistą!
No prawie, bo jeszcze tylko brakuje mi... motocykla :-)
Taki mały drobiazg - moja własna maszyna - jak już będzie stała na parkingu (i oczywiście jeździła w trasy od czasu do czasu ze mną na grzbiecie) to będę wtedy motocyklistą "pełnom gembom" - choć początkującym ale zawsze to już coś!
:-)
Dlatego w swej beszczelności i braku samokrytyki wciskam się na siłę do braci motocyklowej bo czuję się upoważniony do gadania o tym, że wiem czym jest motofiurda choć kompetencje w tym temacie mam prawie zerowe :-)

I to już koniec przydługiego tłumaczenia skąd ja tu.

Ciągi dalsze jeśli nastąpią, będą opowiadały już o zupełnie innych rzeczach choć możliwe, że nadal (i mimo wszystko) krążyć będą wokół motocykli.

A jeśli nie? Cóż... zniknę wtedy tak jak się pojawiłem - pozostawiając swoje wpisy ku potomności lub niebytowi internetu i pamięci lub niepamięci tych którzy dali radę je przeczytać...

Komentarze : 9
2010-09-02 09:56:32 morham

Początek intersujący :) Dobrze piszesz. I niegłupio - przynajmniej jak dla mnie :)

I mimo, żem młodszy chyba sporo - podzielam mocno twoje zdanie - przynajmniej względem tego wpisu :P

Jedziemy dalej ...

2009-08-22 11:29:34 Kryzys

No proszę jak uroczo :) podobna droga, podobne przeżycia i podobne problemy. Jednak jest część społeczeństwa która może jeździć motocyklami nie z powodu mody a tylko dla własnej radości. Nie ma potrzeby integrowania się na siłę czy jeżdżenia "w stadzie". Zatem na tym etapie życzę łagodnego przejścia problemów z wyborem i zakupem motocykla.

2009-08-21 16:07:06 Maarcel

Pozdrowienia od kolejnej świezynki :)
B - 23.05.1995 / A - 13.08.2009

2009-08-21 09:54:06 beebas

Malgorzata, zdasz napewno - nie ma innej możliwości :-) Co do reszty to dzięki za wsparcie i życzenia :-) A motocykl kupię ale dopiero w przyszłym sezonie. I wtedy się dopiero zacznie prawdziwa "przygoda" ;-)

2009-08-21 00:41:50 1000 rr

mam 23 lata prakwo kat A od kilku miesięcy jeżdżę bladym wcześniej miałem sporo do czynienia z motocyklami były dokładnie 3 przed prawem jazdy ... trochę pośmigałem trochę szalałem i raz zaliczyłem dość konkretny szlif po asfalcie. Teraz śmigam litrową szlifierką i powiem szczerze po przeczytaniu obu części Twojego "wywodu" nie zamieniłbym żadnej chwili spędzonej na motorze na nic innego... tak jak pisałeś na początku lubię skoki adrenaliny na ile się da wywołuje je zgodnie z prawem ( czasem przekroczę prędkość lub tym podobne) ale wracając do tematu Witam Cię w świecie motocykli i serdecznie namawiam do zakupu własnego "dwukółka" i poczucia nieopisanej radości z jazdy w chwilach gdy masz na to i czas i warunki i ochotę :)
Pozdrawiam i życzę szerokości zarówno samochodem jak i motocyklem :):)

2009-08-21 00:02:47 dawid

Małgorzata, ja już trzymam za Ciebie kciuki, egzamin pójdzie bezbłędnie i będziesz miała A i moto. Do autora bloga: miałem problem ze wzrokiem - widzenie jednooczne. Kiedy starałem się o B wieki całe temu, miałem 16 lat - wtedy było można. Wyrok lekarza oznaczał odczekanie do wieku 25, żeby robić upragnione prawko. Z dzisiejszej perspektywy to nic, wtedy wieczność cała. Ale udało się załatwić zgodnie z prawem świadectwo u innego okulisty. W prawku od zawsze wbita była konieczność jazdy w okularach. Kiedy odebrałem nowe już A i B - to ograniczenie znikło! Nie ma! A mnie te okulary na ptaszka były, po 47 latach łażenia w okularach mogłem je schować do szuflady i kupić se fajne przeciwsłoneczne. Jak masz plusy, z wiekiem idzie na lepsze, tylko trzeba obstalować do czytania :)))))) Ja coś czuję, że Ty to lubisz (dwa koła), tylko nie udało Ci się położyć na pierwszej ósemce od razu maszyny na kolano i to Cię napełniło melancholią.

2009-08-20 22:35:52 ughh

do "twoja stara"

czasami bywa tak iż lepiej się nie odzywać i tylko wydawać się głupim niż się odezwać i rozwiać wszelkie wątpliwości, moje rozwiałeś skutecznie

2009-08-20 22:26:09 Malgorzata

A jednak ktos czyta te twoje wypociny i w przeciwienstwie do poprzedniego komentarza czytalam go z checia i uwaga.Ja tez czekalam na swoj motocykl 20 lat i nie z powodu wady wzroku,wlasciwie nie wiem dlaczego.Nie wazne.Wazne ze niedlugo bedzie.Jezel mozesz to trzymaj za mnie kciuki bo zdaje niedlugo egzamin.Pozdrawiam i moze do zobaczenia niedlugo na trasie.






































j

2009-08-20 22:11:10 twoja stara

żenada jebnij się w łeb staruchu xD :D
Anty motocyklisto

  • Dodaj komentarz